• Konkurs literacki z Nową Erą „Popisz się talentem”

          • 20.08.2017 23:46

          •  maj 2017

            ”Popisz się talentem”
             konkurs literacki z Nową Erą

          •  

            W zakładce wydarzenia czytamy >>>

            Opowiadania konkursowe:

            Amelia Siwak, kl.4a

            Natalka i jej przygoda

             

                 Tego dnia Natalka po raz pierwszy w życiu sama wracała ze szkoły. Długo prosiła rodziców, żeby się zgodzili.  W końcu była dużą dziewczynką! Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, dziewczynka popędziła do szatni, zmieniła obuwie i wybiegła ze szkoły. Czuła się taka samodzielna! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Doszła do parku i skręciła w alejkę prowadzącą ku Dużej Ulicy. Otuliła ją cisza wielkich, rozłożystych drzew. Płatki śniegu tańczyły w powiewach wiatru. Zapadł zmierzch, ale parkowe latarnie jeszcze się nie włączyły. Nagle – w mroku przed sobą – Natalka dostrzegła niewyraźny kształt. Stanęła zaskoczona. bo oto stała przed nią dziwna postać.

                 W mroku nie było jej  dobrze widać, ale Natalka zauważyła, że ta postać ma ogon i około 75 centymetrów wzrostu. Dziewczynka rzuciła się do ucieczki, jednak po pewnym czasie doszła do wniosku, że nie ma innej drogi do domu. Zawróciła i pełna niepokoju szła przez kamienną dróżkę prowadzącą do bramy, przy której park miał swój koniec. Gdy dziewczynka znalazła się przy bramie, mogła odetchnąć z ulgą, jednak usłyszała, że za jej plecami coś zaszeleściło. Natalka w popłochu wbiegła na ulicę Śmietankową, gdzie  znajdował się jej blok. Zanim weszła do środka upewniła się, czy nikt jej nie goni. Za nią nikogo nie było, więc spokojnie weszła  po schodach. Do mieszkania wróciła dość późno. Była bardzo głodna, bo dawno skończyły się lekcje. Mamy Natalki nie było w domu, zostawiła karteczkę, na której było napisane:

                                                                       „ Kochana Natalko!

            Nie ma mnie w domu, ponieważ musiałam pilnie przyjechać do Urzędu, wrócę o godzinie 19.40

             Buziaczki! Mama”

            PS  Pamiętaj, abyś nie jadła dużo słodyczy, odrób pracę domową. W lodówce zostawiłam Ci kanapki z serem.

            Natalka wyjęła  kanapki z lodówki i nalała soku porzeczkowego. Podczas jedzenia próbowała rozszyfrować czy w szkole któryś z kolegów nie zrobił jej brzydkiego psikusa. Dziewczynka po skończeniu posiłku przystąpiła do odrabiania pracy domowej.

            Trudziła się chwilę nad osią liczbową, jednak dała sobie z nią radę. Gdy skończyła odrabiać zadania, wróciła mama. Spóźniła się o ponad dwie godziny.

            - Natalko, dlaczego jeszcze nie leżysz w łóżku?! - zapytała mama.

            - Och! Już tak późno! – ze zdziwieniem powiedziała Natalka.

            - Wskakuj do łóżka, czas na spanie – rzekła czule mama.

            Następnego dnia Natalka znowu wracała ze szkoły do domu  przez park. Próbowała odnaleźć postać, którą spotkała w parku, a tu… na przekór wszystkiemu spotkała zabłąkanego małego, białego pieska.

             – Biedactwo, pewnie nie masz domu – westchnęła ze współczuciem Natalka.

            - Mama na pewno, gdy Cię zobaczy, pozwoli mi Cię zatrzymać, jesteś taki uroczy -powiedziała Natalka.

                I tak też się stało, piesek podążył za Natalką, jakby już czuł, że to ona jest od teraz jego panią. Mama, gdy tylko zobaczyła małą, białą kuleczkę, uprzedziła Natalki pytanie i od razu zgodziła się zatrzymać zwierzę. Natalka rzuciła się mamie na szyję. Nazwała pieska Lisa. Wierzyła, że przeżyje wiele przygód ze swoim nowym przyjacielem…


            Natalka i Borus

            Hubert Jurgielewicz kl. 4 b

             

                 Tego dnia Natalka po raz pierwszy w życiu sama wracała ze szkoły. Długo prosiła rodziców, żeby się zgodzili. W końcu była już dużą dziewczynką! Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, dziewczynka popędziła do szatni, zmieniła obuwie i wybiegła ze szkoły. Czuła się taka dorosła
            i samodzielna! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Doszła do parku,
            a następnie skręciła w alejkę prowadzącą ku Dużej Ulicy. Otuliła ją cisza wielkich, rozłożystych drzew. Płatki śniegu tańczyły w powiewach wiatru. Zapadł zmierzch, ale parkowe latarnie jeszcze się nie włączyły. Nagle -
            w mroku przed sobą - Natalka dostrzegła niewyraźny kształt. Stanęła zaskoczona, bo oto kształt się poruszył. Postanowiła powoli wycofać się. Wówczas wyskoczył przed nią pies. W pierwszej chwili wydawał się ogromnym, strasznym stworem.

            W rzeczywistości był małym, rudym kundelkiem. Miał śmieszny, sterczący ogon, długie uszy i bardzo ufne oczy. A nos był tak milutki, jakby
            z aksamitu. Zaczął obwąchiwać dziewczynkę. Natalka zauważyła, że ma obrożę, na której napisany jest adres pana. Pies okazał się grzeczny, miły
            i przyjazny. Dziewczynka szybko zorientowała się, że jest bardzo głodny. Było już późno, musiała wracać do domu. Postanowiła wziąć zwierzaka ze sobą, nakarmić i wspólnie z rodzicami zastanowić się, w jaki sposób oddać psa właścicielowi.

                 W drzwiach spotkała rodziców. Zdążyli ją tylko poinformować, że babcia źle się czuje i że natychmiast muszą do niej jechać.

                 Natalka nakarmiła nowego przyjaciela oraz przygotowała dla niego posłanie. Nauczyła psa kilku sztuczek. Bawili się do późna w nocy. Rodziców nadal nie było, więc położyła się spać.

                 Nastał sobotni poranek. Ponieważ rodzice późno wrócili, dziewczynka postanowiła nie budzić ich i sama oddać zgubę właścicielowi. Poszukała na mapie adresu zapisanego na obroży. Okazało się, że pies jest mieszkańcem sąsiedniego osiedla. Doszła do głównej ulicy i skręciła w drogę, jak się jej wydawało prowadzącą pod wskazany adres. Po chwili zorientowała się, że jest w błędzie, że pomyliła ulice. Musi zatem zawrócić lub wybrać skrót przez las. Natalka trochę się bała. Do lasu zawsze chodziła z rodzicami. Otuchy i odwagi dodawał jej pies. Dziewczynce było trochę dziwnie wołać do zwierzęcia „pies”, więc nazwała go Borus. Natalka i Borus ruszyli przed siebie. Niestety dziewczynka nie orientowała się w terenie. Po chwili zabłądziła. Bardzo się przestraszyła. Zauważyła jakieś domy, niestety znajdowały się za zamarzniętą rzeką. W niedalekiej odległości leżało złamane drzewo, które mogło stanowić mostek. Powoli na nie weszła. Musiała oczywiście zachować ostrożność, ponieważ kłoda była bardzo śliska. Poślizgnięcie mogło się bardzo źle skończyć. Kiedy doszła do połowy, straciła równowagę i o mało nie spadła. Zdążyła złapać się za wystającą gałąź. Nie dała jednak rady sama się podciągnąć. Borus , nie zastanawiając się długo, pobiegł przed siebie głośno szczekając. Napotkani przez niego ludzie zrozumieli, że stało się coś złego i pobiegli za psem. Szybko udzielili Natalce potrzebnej pomocy. Nic poważnego nie stało się dziewczynce. Była tylko mocno przestraszona i trochę przemarznięta. Podziękowała za okazaną pomoc. Przytuliła Borusa, który zasłużył na miano prawdziwego bohatera.

                 Dalsza wędrówka odbyła się bez większych problemów.

                 Nagle Borus wyrwał się, zaszczekał, zamerdał ogonem i pobiegł. Natalka za nim. Okazało się, że pies rozpoznał  okolicę. Pobiegł prosto do domu i głośno zaszczekał. Szczęśliwy właściciel zawołał dzieci, które bardzo tęskniły za Kikim, bo tak naprawdę nazywał się pies. Radości nie było końca.

                Natalka bardzo przywiązała się do nowego przyjaciela. Chociaż wiedziała, że będzie za nim tęskniła, cieszyła się, że Kiki ma kochającą rodzinę i że jest szczęśliwy. Pożegnawszy się z nowymi znajomymi wróciła do domu, gdzie opowiedziała rodzicom swoją przygodę. Historia, a  szczególnie bohaterski wyczyn Borusa na zawsze pozostanie w jej pamięci.


             

             Klaudia Michna , kl. Va                             Kategoria „Przygoda”:

            „Niespodzianka”

            Tego dnia Natalka po raz pierwszy w życiu sama wracała ze szkoły. Długo prosiła rodziców, żeby się zgodzili. W końcu była już dużą dziewczyną! Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, dziewczynka popędziła do szatni, zmieniła obuwie i wybiegła ze szkoły. Czuła się taka dorosła i samodzielna! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Doszła do parku i skręciła w alejkę prowadzącą ku Dużej Ulicy. Otuliła ją cisza wielkich, rozłożystych drzew. Płatki śniegu tańczyły w powiewach wiatru. Zapadł zmierzch, ale parkowe latarnie jeszcze się nie włączyły. Nagle – w mroku przed sobą – Natalka dostrzegła niewyraźny kształt. Stanęła zaskoczona, bo oto tuż przed nią znajdował się wysoki i silnie zbudowany mężczyzna. Miał czarne włosy i ciemne jak smoła ubranie. Wyglądał na bardzo zamyślonego i przejętego, więc Natalka wolnym i spokojnym krokiem chciała schować się za pobliskim krzewem, aby kontrolować dalszy przebieg zdarzeń. Uważnie obserwowała każdy jego ruch i z powagą czekała na to, co nastąpi dalej. Po chwili szpiegowana osoba zaczęła pewnym krokiem maszerować w stronę pobliskiego sklepu. Dziewczynka ruszyła za nim przeczuwając, że za moment nastąpi coś nieprzewidywalnego.  Mężczyzna zaczął się rozglądać, czy nikt go nie widzi. Wszedł do wnętrza pomieszczenia szybkim i zdecydowanym krokiem.

            Nagle z wnętrza budynku zaczęły dochodzić dziwne odgłosy. Przestraszona Natalka zadzwoniła po swoich rodziców, którzy szybko się zjawili na wyznaczone miejsce. Cała rodzina bezszelestnie ruszyła w kierunku sklepu i w obawie o własne bezpieczeństwo szli bardzo powoli i spokojnie. Gdy doszli na miejsce zdarzenia, otworzyli drzwi i głośno zaczęli krzyczeć, że wezwą policję. Okazało się, że w sklepie była organizowana niespodzianka urodzinowa, a mężczyzna, którego bała się Natalka i podejrzewała o złe zamiary, był zaproszonym gościem. Wszyscy zaczęli się głośno śmiać po usłyszeniu opowiedzianej przez Natalkę historii. Resztę przyjęcia Natalka i jej rodzice spędzili w gronie nowo poznanych ludzi.

                        Ta przygoda zostanie długo zapamiętana przez dziewczynkę i jej rodziców. Natalka na pewno będzie miło wspominać to wydarzenie, a w szczególności czas spędzony wśród nieznajomych gości oraz to, że pozory czasem mogą mylić.


                              Klaudia Skitał, kl. Vb                        Kategoria „Przygoda”:

            „Niespodzianka”

            Tego dnia Natalka po raz pierwszy w życiu sama wracała ze szkoły. Długo prosiła rodziców, żeby się zgodzili. W końcu była już dużą dziewczyną! Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, dziewczynka popędziła do szatni, zmieniła obuwie i wybiegła ze szkoły. Czuła się taka dorosła i samodzielna! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Doszła do parku i skręciła         w alejkę prowadzącą ku Dużej Ulicy. Otuliła ją cisza wielkich, rozłożystych drzew. Płatki śniegu tańczyły w powiewach wiatru. Zapadł zmierzch, ale parkowe latarnie jeszcze się nie włączyły. Nagle – w mroku przed sobą – Natalka dostrzegła niewyraźny kształt. Stanęła zaskoczona,  bo oto podfrunęła do niej mała wróżka z kolorowymi skrzydełkami. Dziewczynka przestraszyła się.

            - Kim jesteś? – spytała.

            - Jestem Lilli, przyfrunęłam po ciebie – odrzekła wróżka.

            - Cześć, jestem Natalka. Dokąd chcesz mnie zabrać?

            - Do Nibylandii. Tam przeżyjesz przygodę swojego życia.

            - Zgadzam się – krzyknęła z radością. – Tylko, jak tam się dostaniemy?

            - Posypię cię magicznym pyłkiem, który pomoże ci unosić się ponad chmurami.

            Tak oto dwie istoty leciały nad miastem przez jakieś dziesięć minut. Nagle zaczęło się robić coraz ciemniej, a potem jaśniej, aż w pewnym momencie obie znalazły się                       w przeuroczym, maleńkim miasteczku. Natalka była zachwycona. Nigdy nie widziała tak pięknego miejsca. W Nibylandii mieszkało wiele wróżek. Ich maleńkie domki przypominały  te dla lalek. W końcu dziewczynka wraz z towarzyszką dotarły do drzewa, które było ogromne. Okazało się, że Natalka ma w nim nocować.

            Nastał ranek. Natalka obudziła się z uśmiechem na twarzy. Wyszła na zewnątrz. Wszyscy byli tak zapracowani, że nikt nie dostrzegał jej obecności. Postanowiła zwiedzić najbliższą okolicę. Wędrowała przez łąki, aż dotarła do lasu. Wydawał się całkiem inny          od zwykłego lasu. Nagle Natalka usłyszała jakieś dziwne odgłosy, jakby ktoś biegał pomiędzy drzewami. Już miała wracać, gdy niespodziewanie ktoś zaczął wołać:

            - Natalko! Natalko! Nie odchodź!

            - Kto do mnie mówi? – wydusiła z siebie zdziwiona dziewczynka. – Pokaż się.

            Wtedy przed nią stanął jednorożec. Natalka osłupiała z wrażenia.

            - Ty potrafisz mówić? – spytała.

            - Tutaj wszystko jest możliwe – odrzekł.

            - Skąd mnie znasz?

            - Widziałem, jak przyleciałaś wczoraj z Lilli.

            - Czy ja śnię? Czy to się dzieje naprawdę?

            - Uwierz, że to ci się nie śni. Przepraszam, jeszcze się nie przedstawiłem. Mam na imię Riko.

            - Miło cię poznać.

            - Mnie również.

                        Szybko nawiązali ze sobą przyjaźń. Po jakimś czasie dziewczynka usiadła na grzbiecie Riko. Pył, którym obsypała ją wróżka dawno znikł i nie mogła latać. Teraz oboje gnali               w stronę słońca. Powiewał lekki wiaterek. Niespodziewanie spotkali Lilli, która zaprosiła ich na polanę. Tam czekały już wróżki, aby poznać przybyszkę. Na spotkanie przybyła również królowa Nibylandii.

            - Witam was – powiedziała Natalka.

            - Dzień dobry, dziecko. Mamy zaszczyt cię u nas gościć.

            - Ależ to po mojej stronie cała przyjemność, że mogę was wszystkich poznać.

            - Proszę, usiądźmy tutaj na kocyku.

                        Rozmowa trwała aż do wieczora. Natalka zapoznała się ze wszystkimi i była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Jednak jej przygoda dobiegła końca. Musiała pożegnać się   powrócić do swojego świata.

            Nagle znalazła się znów w swoim rodzinnym mieście Szczecinie. Stała właśnie  na Dużej Ulicy. Śnieg nadal prószył. Nic się nie zmieniło, jakby czas stanął w miejscu. Postanowiła natychmiast wrócić do domu, aby rodzice się nie martwili. Po Nibylandii zostały jej tylko wspomnienia.

            - To była niesamowita przygoda. Nigdy jej nie zapomnę – wyszeptała wchodząc do mieszkania.

             


            Oliwia Janowska, klasa 4a

             

                                                            Niezwykły motyl

             

                                Tego dnia Natalka po raz pierwszy w życiu sama wracała ze szkoły. Długo prosiła rodziców, żeby się zgodzili. W końcu była już dużą dziewczyną! Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, dziewczynka popędziła do szatni, zmieniła obuwie i wybiegła ze szkoły. Czuła się taka dorosła i samodzielna! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Doszła do parku i skręciła w alejkę prowadzącą ku Dużej Ulicy. Otuliła ją cisza wielkich, rozłożystych drzew. Płatki śniegu tańczyły w powiewach wiatru. Zapadał zmierzch, ale parkowe latarnie jeszcze się nie włączyły. Nagle – w mroku przed sobą – Natalka dostrzegła niewyraźny kształt. Stanęła zaskoczona, bo oto ujrzała piękną postać ubraną w krystalicznie białą szatę. Jej włosy były jaśniejsze niż słońce. Miała długie i puszyste skrzydła. To był anioł. Oczy skrzydlatego przybysza patrzyły na Natalię z miłością. Anioł wyciągnął rękę do dziewczyny i uniósł ją wysoko ponad chmury. Gdy dotarli na miejsce, Natalia nie mogła uwierzyć własnym oczom. Ujrzała nieziemską łąkę, po której latały cudne motyle. Skrzydła tych przepięknych stworzeń wyglądały jakby ktoś wylał na nie dzban otulającej cały świat wielobarwnej tęczy. Szczęśliwa Natalka obróciła się z gracją, a wszystkie motyle z całej łąki wirowały wokół niej.

            Gdy motyle zakończyły swój podniebny balet,  bohaterce wyrosły skrzydła koloru pudrowego. W tej samej chwili do dziewczynki podleciał najpiękniejszy motyl. Natalia bardzo chciała trzymać go w dłoniach i podziwiać, dlatego za wszelką cenę starała się go schwytać. Nie po to, żeby zrobić mu krzywdę, ale by poczuć jego lekkość. Nagle krzyknęła, ponieważ złapała skrzydlatego owada o niespotykanych kolorach, który pachniał słodkim zapachem dojrzałej figi. Motyl nie zauważył, kiedy się do niego zbliżyła. Była taka szczęśliwa, że przytula go do serca.

            Nagle Natalia zorientowała się, że ze skrzydłami motylka coś się stało. Straciły kolory! Popatrzyła na swoje dłonie. Miała na nich drobny pyłek z motylich skrzydeł. To  dlatego nie były już takie kolorowe jak przedtem. Dziewczynka otworzyła ręce, delikatnie dmuchnęła na maleńkie stworzenie, by mogło odlecieć. Niestety pozostało w dłoniach! Wraz z utratą barwnego pyłku ze skrzydeł, owad utracił swoją lekkość. Wypadł jej z dłoni. Był ciężki, przyklejony do ziemi! Zrozpaczone dziecko najostrożniej jak umiało, podniosło biednego przyjaciela i usadowiło go na słodkim drzewie figowym. Dziewczynka czuła się winna nieszczęścia motyla. Postanowiła stworzyć ogród dla owadów i od razu rozpoczęła pracę . Przekopała ziemię motyką, dzięki czemu stała się miękka, pulchna jak łóżeczko, potem wygładziła ją grabiami, starając się, by była lekka. Kiedy nadszedł właściwy moment, dziewczynka umieściła w niej małe nasiona, które podarował jej anioł oraz specjalne cebulki, z których miały się rozwinąć drzemiące w nich od dawna kolorowe kwiaty. Przykryła nasiona i cebulki z delikatnością podobną do tej, z jaką mama przykrywa kołderką śpiące dzieciątko. Wkrótce z ziemi wynurzył się pierwszy nieśmiały kwiatek, a po nim następne.

            W końcu ogródek Natalii stał się światem kolorów, zapachów i pyłków kwiatowych. Przyleciał również pierwszy motyl. Był malutki, z niebieskimi skrzydełkami, a potem następny i jeszcze kolejne, żółte, zielone…  Nie wiadomo kto odczuwał większą radość, motyle które kochały pyłek kwiatowy czy dziewczynka, która z zachwytem patrzyła na to widowisko. Kwiaty wychylały się ku słońcu, oczekując na przylot motyli. Te zaś opowiadały im, jak cudownie jest latać i czuć w powietrzu ich zapach. Dziewczynka patrzyła  na to w milczeniu i była bardzo szczęśliwa. W pewnym momencie na ręce Natalii usiadł motyl. Dziewczynka rozpoznała go, to był motyl, którego Natalia pozbawiła pyłku. Na szczęście owad odzyskał barwy. Zdumiona, wstrzymała oddech. Nie ruszała się z obawy, by nie spłoszyć stworzenia, które swoimi delikatnymi  łapkami łaskotało jej dłoń.

            Może nowy przyjaciel dziewczynki pomylił ją z jakimś kwiatem, a może po prostu chciał jej podziękować za ten niebiański ogród, kto wie?


             

            Radosław Szlachta, kl. Va            Kategoria „Przygoda”

            Przygoda życia

                           Tego dnia Natalka po raz pierwszy w życiu sama wracała ze szkoły. Długo prosiła rodziców, żeby się zgodzili. W końcu była już dużą dziewczyną! Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, dziewczynka popędziła do szatni, zmieniła obuwie i wybiegła ze szkoły. Czuła się taka dorosła i samodzielna! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Doszła do parku i skręciła w alejkę prowadzącą ku Dużej Ulicy. Otuliła ją cisza wielkich, rozłożystych drzew. Płatki śniegu tańczyły w powiewach wiatru. Zapadał zmierzch, ale parkowe latarnie jeszcze się nie włączyły.  Nagle – w mroku przed sobą – Natalka dostrzegła niewyraźny kształt. Stanęła zaskoczona, bo oto jej oczom ukazała się postać, która wyglądała jak jej lustrzane odbicie.

            Dziewczynka w pierwszej chwili była bardzo przerażona i przecierała oczy ze zdumienia, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Była przestraszona i nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Natomiast postać, która przed nią stała wyciągnęła do niej rękę i powiedziała, że ma na imię Maja. Okazało  się, że również jest w tym samym wieku, co Natalia. Dziewczynkę jednak zdziwiło to, że nigdy wcześniej jej nie spotkała. Okazało się, że jest ona wytworem eksperymentów nauczyciela chemii z pobliskiej szkoły. Natalia przypomniała sobie, że jakiś czas temu prosił ją o kosmyk włosów pod pretekstem prowadzonego doświadczenia. Wówczas Maja oznajmiła, iż w szkolnej piwnicy takich dzieci jest więcej, a jej udało się uciec i musi sprowadzić pomoc. Gdy Natalka oświadczyła, że najpierw musi wrócić do domu, aby rodzice się nie martwili, to wówczas poznana postać nalegała, że zostało tylko 10 minut do uratowania pozostałych. Tym nakłoniła koleżankę do zmiany planów i wciągnęła ją w swój niecny plan. Wróciły do szkoły. Gdy znalazły się w piwnicy, Maja zatrzasnęła drzwi za koleżanką i udała się do jej domu. Natalia zrozumiała, że był to podstęp, a wokół  nie zobaczyła żadnych innych dzieci, które potrzebowałyby pomocy. Jednak po pewnym czasie dziewczynka dostrzegła nauczyciela chemii, który wyjaśnił, że jego wynalazki wymknęły mu się spod kontroli i musi znaleźć antidotum.

            Gdy Maja znalazła się w domu Natalii, to wówczas rodzice bardzo się zdziwili, że dziewczynka się z nimi nie przywitała, tylko bardzo szybko poszła do swojego pokoju. Nie chciała także nic powiedzieć na temat pierwszego samodzielnego powrotu ze szkoły. Natomiast przy obiedzie rodzice zaczęli się jej bacznie przyglądać i zauważyli, że jest leworęczna. To utwierdziło ich w przekonaniu, że coś jest nie tak, ponieważ ich córka była praworęczna. Byli pewni, że to nie jest ich córka! Gdy zaczęli z dziewczynką rozmawiać. Po jakimś czasie wyjawiła im całą prawdę.

            Zatem czym prędzej udali się do szkoły, aby uwolnić Natalię. Córka, gdy ujrzała swych rodziców, bardzo się ucieszyła.  Maja zrozumiała, że źle postąpiła i  prosiła, aby wszyscy jej wybaczyli. Dziewczynki  zaczęły szczerze ze sobą rozmawiać i Natalii zrobiło się żal koleżanki, która nie miała się gdzie podziać. Wówczas poprosiła rodziców, aby zgodzili się zabrać ją do domu. Dziewczynki bardzo się zaprzyjaźniły i nie wyobrażały sobie życia bez siebie. Natalia wreszcie miała ukochaną siostrzyczkę - bliźniaczkę, o której zawsze marzyła.

            Dzień w którym Natalia po raz pierwszy wracała sama do domu okazał się pierwszym dniem nowego, lepszego życia dla obydwu dziewczynek. Od tej pory wszędzie chodziły razem i były bardzo szczęśliwe. Wszystko dobrze  się skończyło. A Natalia  wyciągnęła wnioski z tej sytuacji  i wiedziała już że nigdy nie można ufać obcym, ponieważ może mieć to przykre konsekwencje.


            Sebastian Kisała, kl. Va              Kategoria: „Przygoda”

            „Natalia i Kłębek”

            Tego dnia Natalka po raz pierwszy w życiu sama wracała ze szkoły. Długo prosiła rodziców, żeby się zgodzili. W końcu była już dużą dziewczyną! Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, dziewczynka popędziła do szatni, zmieniła obuwie i wybiegła ze szkoły. Czuła się tak dorosła i samodzielna! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Doszła do parku i skręciła w alejkę prowadzącą ku Dużej Ulicy. Otuliła ją cisza wielkich drzew. Płatki śniegu tańczyły w powiewach wiatru. Zapadał zmierzch, ale parkowe latarnie jeszcze się nie włączyły. Nagle – w mroku przed sobą – Natalka dostrzegła niewyraźny kształt. Stanęła zaskoczona bo oto mały piesek ukazał się jej oczom. Wyglądał na głodnego i zmarzniętego. Dziewczynka podeszła bliżej i pogłaskała go. Nie był on wrogo nastawiony i przyjaźnie merdał ogonkiem, więc Natalka postanowiła wziąć zwierzę ze sobą do domu.

            Już od progu podzieliła się nową informacją ze swoimi rodzicami. Pokazała im psa. Rodzice ucieszyli się z niespodzianki, którą zrobiła im córka. Od razu zaakceptowali nowego członka rodziny. Dziewczynka pobiegła do kuchni po szynkę i dała ją psu a on szybko ją zjadł i ucieszony wymachiwał ogonkiem. Natalka wspólnie z rodzicami postanowiła nadać imię psu. Po chwili namysłu doszli do wniosku, że piesek będzie wabił się Kłębek. Następnego dnia, kiedy Natalka wróciła ze szkoły, wraz z mamą i Kłębkiem pojechały do weterynarza, aby przebadać psa. Weszły z psem do gabinetu a weterynarz położył Kłębka na specjalnym stole i badał go. Po kilku minutach jednoznacznie oznajmił, że pupil jest zdrowy. Doktor polecił zakup specjalnej obroży przeciw pchłom i kleszczom oraz szamponu dla psów. Zadowolona Natalka wyszła z Kłębkiem i mamą z gabinetu, po czym udały się do samochodu. W drodze powrotnej do domu wstąpiły jeszcze do sklepu dla zwierząt i kupiły to, co zalecił doktor, a przy okazji także miski, karmę i smycz dla futrzaka. Kiedy znalazły się w mieszkaniu, rozpakowały zakupy. Chwilę potem Natalka wlała wodę do wanny i dolała szamponu, po czym włożyła tam Kłębka. Delikatnie myła jego futro, a potem dokładnie wytarła ręcznikiem. Piesek wyglądał teraz jeszcze ładniej. Później dziewczynka nasypała mu karmy i nalała wody do misek. Wkrótce potem zadowolony pupil paradował w nowej obroży. Natalka wpadła na pomysł, żeby wyjść ze zwierzakiem na spacer. Mama zgodziła się. Dziewczynka zapięła smycz pieskowi, ubrała się i wyszła z pupilem. Spacerowała z Kłębkiem po parku. Po kilku minutach wędrówki pies dostrzegł sikorkę. Zerwał się w pogoń za nią, lecz ptak poderwał się do góry i odleciał daleko. Spacerowali przez godzinę i wrócili do domu zmęczeni. Natalka po kolacji położyła się do łóżka, a Kłębek oczywiście obok  na specjalnym posłaniu. Wkrótce potem oboje pełni wrażeń i wspomnień zasnęli.

            Odtąd Kłębek pozostał w rodzinie Natalii na zawsze. Dziewczynka często chodziła z nim na spacery, karmiła go i się nim opiekowała. Piesek przynosił tacie Natalki gazety. Wszyscy w rodzinie go kochali. Pupil ten był najlepszym przyjacielem Natalki, bawili się radośnie. Wszystko dobrze się skończyło.


            Weronika Bar, kl. V                              Kategoria: „Tajemnica”

            „Niedokończone śledztwo”

                        Gdy Alojzy Nitka i Ziemowit Kłębek zakładali biuro detektywistyczne „Po Nitce do Kłębka”, nawet nie sądzili, że będą mieli tak dużo roboty. Już pierwszego dnia zaczęli zgłaszać się do nich obywatele pragnący wyjaśnić różne tajemnicze sprawy. Większość z tych zagadek nie przysparzała panom Alojzemu i Zimowitowi większych trudności. Aż do dnia, kiedy do drzwi ich biura zapukał pewien niepozorny chłopiec. Miał na imię Emil. Ubrany był całkiem zwyczajnie, mówił cicho i trochę się jąkał. Ów Emil twierdził, że ktoś go śledzi i być może chce go porwać.

            A wszystko przez to, że tydzień temu chłopiec znalazł na ulicy książkę. Jego rodzina nie była zbyt bogata. Nie mógł sobie pozwolić na wiele, zatem rozglądnął się wokół, czy nikt go nie widzi i schylił się po znalezisko. Włożył książkę do plecaka i pobiegł do domu. Jego mieszkanie było malutkie, zaledwie trzypokojowe. Mieściły się w nim kuchnio – jadalnia, sypialnia, salon i łazienka. Pięcioosobowej rodzinie żyło się tu wygodnie, choć skromnie.

            Emil po przyjściu do domu położył się na kanapie w salonie, wyciągnął książkę i ją otworzył. Nie podziewał się tego, co ujrzał. W środku nie było nic.

            - Co to? Książka, która jest niezapisana?! – pomyślał i wypowiedział na głos.

            Wtedy na książce pojawiły się usta, oczy, nos, a wreszcie cała twarz. Chłopiec nawet nie zdając sobie z tego sprawy wypowiedział zaklęcie, które pozwalało mu nie tylko na rozmowę ze znaleziskiem, ale również na naukę kolejnych czarodziejskich zaklęć. Emil był zaskoczony i szczęśliwy jednocześnie. W końcu miał coś, czego inni mogliby mu pozazdrościć. Jednak, jak na osobę w młodym wieku, był bardzo roztropny i postanowił nikomu nie mówić o swoim skarbie.

            Po jakimś czasie zauważył, że gdziekolwiek by  się nie pojawił, to wciąż widział tego samego człowieka. Bał się, gdyż wyglądał on podejrzanie. Poza tym nie wiedział, kim jest ten osobnik. Zastanawiał się:

            - Czy ta osoba wie o książce? A może to jego zguba?

            Na te pytania niestety nie znał odpowiedzi.

                        Pewnego razu dowiedział się o agencji detektywistycznej „Po Nitce do Kłębka”, więc postanowił się tam zgłosić. Tak zakończyło się jego opowiadanie, ale nie jego historia. Detektywi Nitka i Kłębek przyjęli zgłoszenie i zabrali się do pracy, prowadzili dochodzenie. Początkowo myśleli, że to może być zbieg okoliczności, ale kiedy dowiedzieli się o istnieniu „Magicznej Księgi Zaklęć”, byli prawie pewni, że chłopiec musi być śledzony. W trosce o jego bezpieczeństwo zakazali mu wychodzić z domu. Codziennie sprawdzali, czy wszystko jest w porządku. Jednak pewnego razu nie zastali Emila. Nie kontaktował się z nimi. Uznali, że został porwany. Poszukiwali go wszędzie, jednak bez sukcesu. Po dwóch miesiącach  znaleziono jego ciało. Detektywom nigdy nie udało się dokończyć tej sprawy. Zabójca niestety nie został schwytany.

             Biuro „Po Nitce do Kłębka” po tym incydencie zamknęło swoją działalność. Książki nie odnaleziono ani w domu Emila, ani nigdzie indziej.


            Bohaterskie koty

            Wiktoria Pecuch, kl.4a

             

             

              Była  sobie  staruszka, która nie miała nikogo  bliskiego. Dokarmiała  więc koty  mieszkające w piwnicy jej bloku. Codziennie o świcie zanosiła im miseczki z jedzeniem, wodą i mlekiem, a przy okazji sprawdzała czy koty nie mają pcheł i czy niczego im nie brakuje. Dlatego sąsiedzi z bloku mówili na nią ,,kocia mama”. Gdy staruszka  wychodziła na spacer lub po sprawunki, koty gromadziły się  wokół niej i nie odstępowały na krok. Towarzyszyły jej w drodze do sklepu, do banku i na pocztę. Raz nawet  pojechały z nią tramwajem. Takie wyprawy zdarzały się jednak rzadko. Na co dzień życie staruszki płynęło spokojnie, a koty słuchały się jej jak własnej  matki. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło, ponieważ staruszka bardzo źle się poczuła. Koty cały czas „pilnowały” leżącą w łóżku kobietę.

            Niestety stan chorej ciągle się pogarszał, a ponieważ nie miała żadnej rodziny ani przyjaciół, nikt o jej chorobie nie wiedział. Gdy już było naprawdę źle, zwierzęta, chcąc pomóc swojej opiekunce, zaczęły bardzo głośno miauczeć. Ciągłe jęki i wrzaski kotów sprawiły, że mieszkańcy kamienicy zaczęli się niepokoić i wezwali policję.

            Po wyważeniu  drzwi w mieszkaniu, policjanci zobaczyli leżącą w łóżku chorą kobietę otoczoną gromadą przytulonych do niej kotów.

            Staruszka została zabrana do szpitala, gdzie spędziła wiele tygodni, ponieważ jej stan był bardzo ciężki. Lekarzom cudem udało się uratować jej życie.

            Koty ani na chwilę nie opuszczały swej „matki” i codziennie przychodziły pod okno pokoju, w którym leżała. Mieszkańcy bloku widząc ich przywiązanie do staruszki oraz pomoc w ocaleniu jej życia, zaczęli dokarmiać zwierzęta.

            Opowieść o bohaterskich kotach szybko rozeszła się wśród ludzi. Powstawały nawet książki i filmy o tych wspaniałych czworonogach. Los zwierząt bardzo się poprawił, jednak staruszka nadal walczyła o życie.

            Pewnego razu, gdy pielęgniarka uchyliła okno sali, jeden z kotów zwinnym ruchem wskoczył do środka. Gdy zaczął mruczeć i tulić się do swej pani, ona otworzyła oczy, a na jej twarzy pokazał się uśmiech. Lekarze, widząc co się stało, przecierali oczy ze zdumienia. Po kilku dniach staruszka czuła się już dobrze i mogła wrócić do domu.

                Jej życie zmieniło się. Od tej pory nie musiała się już martwić o jedzenie dla zwierząt ani o brak przyjaciół i znajomych. Codziennie odwiedzali ją sąsiedzi, przyjeżdżali nawet mieszkańcy okolicznych wiosek i miast. Dzieci po szkole pomagały w opiece nad kotami. Wiele zwierząt znalazło nowy dom, jednak nigdy nie zapomniało o swej „kociej mamie”.

            Staruszka przeżyła wiele szczęśliwych i radosnych lat otoczona gronem swych  wiernych  i oddanych przyjaciół.


             

          • Wróć do listy artykułów
    • Kontakty

      • Zespół Szkolno - Przedszkolny w Kraczkowej
      • telefony: (0-17) 226-60-26 - dyrektor (0-17) 225-69-13 - wicedyrektor (0-17) 226-64-92 - sekretariat (0-17) 226-68-22 - stołówka fax: (0-17) 226-60-26 e-mail: sp.kraczkowa@interia.pl
      • sekretariat (0-17) 226-64-92
      • dyrektor (0-17) 226-60-26
      • wicedyrektor (0-17) 225-69-13
      • stołówka (0-17) 226-68-22
      • fax (0-17) 226-60-26
      • 37-124 Kraczkowa 311 woj. podkarpackie Poland
  • Galeria zdjęć

      brak danych